Wyprawa po cień, czyli lato leśnych ludzi

W Parku de Bercy jest mnóstwo zaułków, jak ten. Ta swojska, choć nowoczesna przestrzeń jest wprost genialnie rozwiązana. A poza tym pozwala pewnie przeżyć niejednemu paryżaninowi. Człowiek ze wsi doceni w niej mnogość swobodnie zaaranżowanych zakątków, ja w jego kompozycji lubię też proste linie i ciągnące się w dal osie. I kto by pomyślał, że dawniej handlowano tu winem... 

Jak każdy rasowy wieśniak miewam męczące pomysły i ekstrawaganckie narowy - i tak oto wyjeżdżam spędzić kilka skwarnych dni w wielkim mieście.
Znajomy Pierwszoklasista (dziecko głębokiej prowincji, tak jak ja) marzy o wyprawie do Warszawy, gdzie mógłby przenocować w jednym z parków, w namiocie. Przypomina mi to przygodę M., zaprzyjaźnionego prowincjusza z zachodniopomorskiego, który (już w wieku lat dwudziestu i jeszcze kilku) wybrał się stopem do Paryża, gdzie na tydzień rozbił namiot ... pod wieżą Eiffla. Jasne, że to było możliwe! M. zwijał namiot co świt i rozbijał ponownie głęboką nocą, za dnia integrując się z autochtonami. Miejscowe służby zwróciły mu uwagę dopiero wtedy, gdy za bardzo wygniótł trawę.

U góry i poniżej kilka zdjęć z wyprawy po cień do Paryża, sprzed kilku lat.

Wiadoma wieża, a raczej trawnik pod nią. Bez śladów rozbijania obozowiska przez mieszkańców Pomorza Zachodniego.

Park André Citroën. Przemyślna kombinacja słońca i cienia - z dużą otwartą przestrzenią centralnego trawnika, który służy do wszystkiego, kontrastuje łańcuszek kameralnych wnętrz, jak to na zdjęciu. W tym parku wyleczyłam się z zamiłowania do geometrii, choć może tylko tak mi się wydaje ;)



Komentarze