Ogród z piecem, ale bez centralnego

Ten stary ceglany mur beznamiętnie mijałam przez dobre kilkadziesiąt lat :) do czasu, kiedy dowiedziałam się, do czego służył. Był ... ogromnym piecem!




Piec w ogrodzie? Ale nie byle jakim! Może dziś tego nie widać, ale w połowie XVIII wieku rokokowy pałac Potockich w Radzyniu na Lubelszczyźnie i otaczający go ogród francuski to był naprawdę czysty szał. Drobiazg w postaci pieca o długości kilkuset metrów nie był więc już fanaberią. W części ogrodu, którą osłaniał, uprawiano głównie warzywa, inwestycja była więc ekonomicznie uzasadniona. Wylot przewodu kominowego widoczny jest do dziś. Mur znajduje się bardzo blisko oranżerii i zastanawiam się, czy piec nie mógł ogrzewać także jej wnętrza?



Dziś zieleń wokół pałacu nazywana jest parkiem, choć całość robi wrażenie raczej efektów spontanicznej akcji "ku chwale socjalistycznej ojczyzny" sprzed 50-60 lat. Z oryginalnej barokowej kompozycji ostały się główne aleje i centralny kanał. Nierówności terenu wskazują zapewne na dawne tarasy i schody prowadzące z jednej części ogrodu do drugiej. Ozdobą, choć nieco spatynowaną, jest oranżeria. A jeśli gdzieś przeczytacie o radzyńskim ogrodzie, że nazywano go "Wersalem Północy", możecie wierzyć albo nie - pałac i ogród były prześwietne, ale ten komplement należy się raczej pałacowi Branickich w Białymstoku ...




Mieszkańcom Radzynia nie przeszkadza to, że park jest zdziczały i w niczym nie przypomina Wersalu. I tak jest to ich ulubione miejsce. Szkoda więc, że zarządzający zabytkowym zespołem - czyli władze Radzynia i powiatu radzyńskiego - najchętniej widzieliby pałac i park w rękach prywatnych. Ale to już zupełnie inna historia. Bo w ogrodzie jest piec, ale nie ma centralnego. Myślenia.


O radzyńskim parku wypada napisać o wiele więcej, bo to temat bez dna. Teraz zapraszam na wirtualną wycieczkę w czasie, czyli do obejrzenia dawnych zdjęć pałacu i oranżerii ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego.




Komentarze